Piłka nożna to głównie męska sprawa. Walki pseudokibiców to już praktycznie tylko męska sprawa. Zatem teoretycznie za nakręcenie filmu o takiej tematyce powinien się zabrać przedstawiciel płci
Piłka nożna to głównie męska sprawa. Walki pseudokibiców to już praktycznie tylko męska sprawa. Zatem teoretycznie za nakręcenie filmu o takiej tematyce powinien się zabrać przedstawiciel płci brzydkiej. A co jeśli historię chuliganów zdecyduje się opowiedzieć nam kobieta? Tak jest w przypadku "Hooligans", gdzie trudnego i dość kontrowersyjnego zadania podjęła się Niemka Lexi Alexander. Reżyserka wbrew pozorom nie jest debiutantką w "męskich tematach", gdyż już w 2002 roku nakręciła film "Johnny Flynton", traktujący o boksie. Tym razem wzięła się za koprodukcję amerykańsko-angielską, mając ostrą konkurencję w postaci "The Football Factory", o takim samym zagadnieniu. Jak się zatem wywiązała ze swoich obowiązków? Historia jest opowiedziana z perspektywy amerykańskiego studenta dziennikarstwa, Matta Bucknera (Elijah Wood), który został wydalony z Harvardu za rzekome posiadanie narkotyków. Wyrusza do Londynu, gdzie mieszka jego siostra Shannon (Claire Forlani). Na miejscu zaprzyjaźnia się z Petem (Charlie Hunnam), bratem męża Shannon, który wprowadza go w środowisko angielskich kibiców, tzw. "firmy". W ten sposób Matt poznaje nowy, kierujący się brutalnym kodeksem etycznym, świat, a który nienawidzi trzech rzeczy - kibiców przeciwnych drużyn, policji i dziennikarzy. Mimo że film jest opowiedziany z punktu widzenia amerykańskiego studenta, obraz zachował klimat angielskich przedmieść i stadionów. Poza typowym "jankeskim" zakończeniem "Hooligans" w przyzwoity sposób oddaje środowisko "firmy", o ile wyznacznikiem może być wspomniany "The Football Factory". Pomimo tego fabuła jest dość schematyczna. Nie trudno przewidzieć, że "nowy" będzie musiał się sprawdzić, zyskać zaufanie - i tak dalej. To, co w pewnym momencie może wydać się zaskakujące, od razu wystawia na światło dzienne dziury i brak logiki w scenariuszu. Próby wytłumaczenia postępowania Hoolsów wydają się nieudolne, a jeśli faktycznie takie są, to jest mi co najwyżej żal tych ludzi. Walki pomiędzy "firmami", mimo że z oczywistych powodów nie grzeszą finezją, zostały przyzwoicie zrealizowane, ale niczego innego nie spodziewałabym się po reżyserce, która jest byłą mistrzynią karate i kickboxingu. Byłam zaskoczona dobrym aktorstwem. Elijah Wood udowodnił, że potrafi zagrać nie tylko dobrodusznego hobbita, ale i brutalnego pseudo-kibica. Idealnie wpasował się w kreację ułożonego amerykańskiego studenta, który nagle wkracza w inny świat, rządzący się własnymi prawami. W rolę przywódcy GSE (Green Street Elite) świetnie wcielił się Charlie Hunnam, znany ze "Wzgórza nadziei", a który wydaje się być wykapanym chuliganem - zarówno pod względem postury, jak i gestykulacji. Reszta aktorów również solidnie spełnia swoje role, dzięki czemu mamy wrażenie reprezentatywnego poznawania tego niesławnego środowiska od środka. "Hooligans" starał się, ale nie wytrzymał konkurencji z "The Football Factory". Może dlatego, że ten drugi powstał w pełni z ręki Anglików, którzy temat znają od podszewki, a na dodatek zaserwowali nam również odrobinę swojego humoru. Amerykańskie uproszczenia mogą czasami razić, ale w sumie niczego innego się nie spodziewałam - nie jestem rozczarowana, gdyż szczerze mówiąc nie obchodzą mnie faktyczne motywy chuliganów. W tym przypadku wolę, by powstawały filmy oparte na stereotypach niż próbujące uczłowieczyć bestię.