Dałbym temu filmowi oczko więcej, gdyby jednak nie sama końcówka. Po co Christine już po rozprawie, wszystko wyjaśnia razem z oskarżonym. Wiem, że nie można by wznowić postępowania, ale ich obrońca, który dowiedział się jednak prawdy, jak to go wyrolowali, mógłby podzielić się tą wiadomością z mediami, więc mogliby być wręcz zlinczowani przez opinie publiczną. Potem Leonard przyznaje się do kochanki...potem zostaje zabity przez żonę....wszystko to strasznie naciągane i niedorzeczne. Film byłby lepszy, gdyby zakończyłby się na tłumaczeniu Christine, bez tego całego teatrzyku. A cała intryga nie jest aż tak bardzo zaskakująca. Gdzieś mw od połowy filmu podejrzewałem, że Christine i Leonard są dogadani.
Christine mogła czuć się niedoceniona (dlatego zaczęła wyznawać prawdę Wilfridowi) , została wręcz zlinczowana przez wszystkich na około. Być może miała też rozsterki natury moralnej, a jej jedynym punktem zaczepienia by stworzyć ten "teatrzyk" była miłość do brytyjskiego męża.
Zgodzę się natomiast z Tobą w kwestii morderstwa. Było naciągane i zbyt teatralne, odbiegało poziomem od reszty produkcji. Film bardzo dobry ale ze względu na jego oryginalność, dużo humoru i świetnego Charlesa Laughona stawiam go w jednym szeregu z "Dwunastoma gniewnymi ludźmi".
Wilfrid nie mogl nikomu o tym powiedziec bo wiaze go tajemnica obroncza, ktora w adwokaturze jest nadrzedna zasada :)
Aha, dzięki za info. Nikt w nigdy mnie nie bronił (na szczęście) więc nie znam się, ale to w sumie dość logiczna zasada:)
A tajemnica nie jest tylko pomiędzy adwokatem i jego klientem? Żona klientem nie była. Mógł śmiało powiedzieć, ale wydaje mi się, że po prostu tak jak powiedział Wilfrid, konsekwencje i tak i tak Leonarda dosięgną, co zresztą po chwili się stało.
Zwłaszcza wśród fachowców starej daty. Dla nich zasady są święte. Nie to co w dzisiejszych czasach...
Poza tym Wilfrid raczej nie przyznałby się publicznie, że został tak wystrychnięty na dutka...
Ja własnie zupełnie na odwrót- miałem dać oczko niżej, ale sama końcówka była rewelacyjna. To morderstwo głównego bohatera to jedynie dodatkowy smaczek.
Ogólnie bardzo dobry film
tzn nikt tego morderstwa na koniec się nie spodziewa, w książce też go nie było.
poza tym po co miał mówić, co by mu to dało, i tak Leonarda nie można by skazać.
Film świetny, Laughton rewelacyjny, ale z końcówką też według mnie przeszarżowali.
Lekko powiedziawszy przeszarżowali.. absolutnie niepotrzebna scena morderstwa męża.