Tak sie zastanawiałem jakiś czas temu po obejrzeniu "Nie patrz w góre" z Leonardo DiCaprio, czemu ten chłop zagrał w tak tandetnym kinie. Uznałem jednak ze to pewnie jakiś wypadek przy pracy. Miedzy czasie wpadłem na Irlandczyka w którym na widok twarzy i grania DeNiro krzywiło mnie niemiłosiernie. Ostatni kwiatek to właśnie Cwaniaki z Hoolywood, który gdyby nie aktorzy chyba nikt nie ma wątpliwości że ten film co najwyżej nadawał by się do ramówki syfy unifersal albo 13 ulycy. Diagnoze mam jedną - takie filmy nie są dla widza, one są swego rodzaju emeryturą dla aktorów, producentów i reżyserów którzy nie potrafią zejść ze sceny niepokonani. Pomijając fajsy, bo na pewno nie są małe. Smutno się na to patrzy jak wygląda dzisiejszy mainstream.