Film jest dziwny. Po obejrzeniu pierwszych kilkunastu minut musiałem zajrzeć na filmweb i sprawdzić w jakim kraju nakręcono ten film, bo cały czas miałem wrażenie, że mam do czynienia z produkcją bollywódzką.
Dla mnie wisienką na torcie miały być walki - niestety strasznie się zawiodłem. To taki trochę 'Karate Kid', zwłaszcza jego czwarta część z drobnymi naleciałościami, ledwo przez gardło mi to przechodzi, 'Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka'. Widać, że ciosy są słabe, markowane i w ogóle jakieś to to takie sztuczne. Już nie wspominam o turnieju, gdzie nasza heroina klepie bez problemu każdego, aż trafia na swojego 'chłopaka' - tutaj ma problem, a na końcu czeka oczywiście osobnik z którym zadarła wcześniej. Dobrze chociaż, że walka kończy się jak się kończy. Ale i tak ten element wypada bardzo słabo jak na film mający w tytule słowo fighter.
Fajnie za to zostały ukazane relacje między muzułmaninami. No i główna bohaterka jest dość sympatyczna. I na tym plusy się w zasadzie kończą. Miłym akcentem jest występ w filmie Yun-Fat Chow'a. Chociaż z drugiej strony nie wiem czemu zgodził się w tym filmie zagrać. Chyba robi się z niego drugi Pat Morita.
Film należy do gatunku obejrzyj i zapomnij. Szału nie ma.
5/10
Średniawy. Po napisach początkowych myślałem, że to w Turcji. Krajobraz też jakoś nie przekonywał, że to gdzieś w Europie. Dopiero od momentu napisu z dniem tygodnia chyba tirsdag. Stwierdziłem, że jest to gdzieś indziej. Potem śnieg, a dalej się wyjaśniło. Inny kraj a mentalność ta sama. Zastanawia mnie, że nic nie płaciła za naukę kung fu. W Państwie Ameryki Północnej. Czy to sztuki walki, taniec, box, pływanie ... musiała by zarabiać i płacić a w Danii, nic. ...