Film, jako żywo, przypomina "Sceny z życia małżeńskiego".
Nie jest to żaden zarzut ale jeśli chcecie zobaczyć coś bardzo podobnego, to polecam Bergmana. (mocniejsze, duszące, dłuższe i nieźle potrząsa widzem)
dokładnie, nowojorska wersja scen z życia małżeńskiego, pod koniec gabe nawet nawiązuje do samego autora wspominając jak wspólnie oglądał z żoną tam, gdzie rosną poziomki. allen przerobił bergmana na swój styl i powstało coś nowego. bergman skupił się, rozwinął postacie odpowiedników gabe i jego żony, allen pokazuje całą czwórkę przyjaciół + ich kochanków, czyli wprowadza nowe rozgałęzienia do fabuły. podoba mi się, że zainspirował się bergmanem (nie pierwszy zresztą raz, ale w tym wypadku dość ostentacyjnie), lecz zrobił ten film w całkowicie swoim stylu co potwierdza, moim zdaniem jego wielkość
Allen nie ukrywa, że Bergman jest jego ulubionym reżyserem.
Ja polecam "Wrzesień"