Po kilku latach posuchy w filmografii Camilli Belle, w końcu doczekaliśmy się z jej strony dobrej roli w naprawdę dobrym filmie. Bardzo mnie to cieszy, bo osobiście bardzo ją lubię (choć zapewne jako facet jestem mało obiektywny i mało oryginalny w tym twierdzeniu). Po prostu uwielbiam gdy ta piękna dziewczyna gra właśnie w takich emocjonalno-nastrojowych filmach, gdzie jej talent wręcz rozkwita. Jej postacie, choć zwykle nieco skomplikowane, są pełne ciepła i uczuć, dzięki którym naprawdę dostrzegamy, że ona umie grać, a nie tylko być pięknym ozdobnikiem przy (niestety) nie zawsze ambitnych produkcjach.
Open Road przypomina nieco Balladę o Jacku i Rose, z drugiej zaś strony wprowadza nieco egzotycznych ozdobników (koprodukcja Amerykańsko-Brazylijska), dzięki czemu film uwalnia się od sztampowości dość typowej dla amerykańskich obyczajówek. Zresztą sam sposób prowadzenia akcji i również postać głównej bohaterki podkreślają tą nietypową odmienność, przez co niestety film klasyfikuje się bardziej jako niszowa produkcja, a nie głośno reklamowane wydarzenie. A szkoda, bo moim zdaniem film naprawdę wart jest szerszej uwagi. Ja osobiście polecam!