Mimo, że nie jest to film biograficzny, watro go obejrzeć. Nawet nie znając biografii Ryśka można odnieść wrażenie, że szybko staje się on bardzo bliski. A to wszystko za sprawą Tomasza Kota, który fenomenalnie oddał to, co mogło się dziać w głowie tego niezwykłego człowieka- człowieka, który swoją szczerością i talentem zaskarbił sobie sympatię kilku pokoleń. Człowieka, który przez lata toczył walkę z samym sobą i własnymi słabościami. Człowieka, który dla jednych był idolem, a dla innych jedynie źródłem zapewniającym stały dochód. Dla jednych był nikim, a dla najbliższych- wszystkim. Aktor posługując się szerokim wachlarzem emocji uchwycił wiele ważnych elementów, które mogą zmienić postrzeganie Ryśka. Pokazał "ludzką twarz" legendy polskiego bluesa. Relacje z synem, niesamowita wrażliwość czy głęboka rozpacz po uświadomieniu sobie swojego problemu zapadają głęboko w pamięć. Film pozostawia w głowie obraz człowieka zbyt silnego, by się poddać i jednocześnie zbyt słabego, by wygrać z największym wrogiem.