Dla mnie bomba. Trzy sezony, znakomity scenariusz, od początku do ostatniej minuty trzyma w napięciu. Jak dla mnie, zero dłużyzn, zupełnie nie miałam wrażenia, że coś można wyciąć, ba, każda scena była po coś. Jak zaczęłam ogladać, ogarnęłam się po czterech dniach, tak mnie wzięło. Przy takich pozycjach powinno się zamieszczać specjalne ostrzeżenia: "wciąga!!! Pozałatwiaj wszystkie bieżące sprawy" ;)
Zgadzam się. Połknęłam trzy sezony i czekam, że może zlitują się i zrobią czwarty... Duńczycy potrafią!
Tak, widziałam info i nie ukrywam radości. Obejrzałam serial ostatnio-po raz kolejny, no nic się nie zestarzał-przyjemności tyle samo ;)
SPOILER Oglądam właśnie pierwszy sezon i jestem przy odcinku, kiedy mówi przez telefon, że dokonała aborcji.
Odcinek 7 o inwigilacji partii opozycyjnej. Rozmowa w kuchni zaangażowanej dziennikarki Katrine Fønsmark ze swoim nowym chłopakiem, instruktorem fitness. Wieczór miał być miły, wspólne gotowanie. Ona zaczyna rozmowę o pracy, wspomina o możliwej dymisji ministra sprawiedliwości. On pyta, kto to taki, bo zwyczajnie nie interesuje się polityką. Ona zdumiona, że on nie wie... Reżyser pewnie też nie wiedział. Esencja tego filmu. Wszelkie przedstawione w serialu kwestie to banały. Reżyser przedstawił obraz kraju bez problemów społecznych, jakby ich nie było. I społeczeństwa w serialu nie ma (poza odcinkiem na Grenlandii). O nim się mówi, ale go nie ma. W porównaniu z Danią polska polityka to horror. Te sceny z powrotami pani premier do domu, tuleniem sikającego w majtki syna, podejrzeniami męża o romans ze studentką, to typowe symptomy mydlanej opery, a nie poważnego kina politycznego. To dzieło z gatunku seriali tureckich. Tyle odcinków tak naprawdę o niczym!